sobota, 25 lutego 2012

Język nas zaszczyca

Na Górnym Śląsku, na którym czasowo pomieszkuję[1], toczy się od pewnego czasu wielowątkowa debata dotycząca regionalnej tożsamości, w ramach której dużo uwagi poświęca się zagadnieniu śląskiej mowy, zwłaszcza problemowi statusu tego etnolektu; problemowi, który sprowadza się do pytania, czy mówimy o gwarze czy o języku regionalnym[2]. Zdania językoznawców są w tej sprawie podzielone. Wielu, jak Jan Miodek, woli mówić o gwarze śląskiej; inni, jak Jolanta Tambor (Uniwersytet Śląski) czy brytyjski historyk Norman Davies są zdania, że śląski zasługuje na status języka. Obie strony odwołują się do pewnych kryteriów klasyfikacyjnych, w tym do rozmiaru regionalnego leksykonu czy odrębności o charakterze systemowym – mowa tu o różnicach fonologicznych, składniowych czy semantycznych – za sprawą których kod, o którym mowa jest (lub właśnie nie jest) na tyle odmienny od języka narodowego, iż nie może (lub powinien) być uznany jedynie za jego gwarową odmianę.
Zgody między autorytetami nie ma w żadnej z wymienionych wyżej kategorii oceny – gwara czy język. Jeśli chodzi o zasoby słownikowe śląskiej mowy, te szacuje się na 5000. Czy to wystarczy? – Profesor Miodek twierdzi, iż zasób to zbyt mały na odrębny, gdyż niezrozumiały dla nie-autochtonów język. Niemniej, są językoznawcy, którzy mają wątpliwości, czy „za mało” / „za dużo” lub „niezrozumiały” to klarowne kryteria. Zwolennicy przyznania etnolektowi śląskiemu statusu języka twierdzą, iż istnieją kody, których odrębność, wynikająca z trudności w zrozumieniu, jest jeszcze niższa (sztandarowym przykładem jest język słowacki, który nieszczególnie różni się od np.: sąsiedniego czeskiego), a mimo to nie uznaje się ich za gwary. Trudno też o porozumienie językoznawców w zakresie różnic samego systemu. Odmienności fonologiczne, dotyczące samogłosek (np.: nieistniejącej w standardowej polszczyźnie głoski z pogranicza o i u, dla której wprowadzono nawet dodatkowy znak graficzny: ů), zmiękczania spółgłosek (śląskie grziby) czy zanik miękkości w grupach -kie są dla jednych znaczące, a dla innych mieszczą się w definicji gwary. Jeśli chodzi o śląską morfo-składnię, to liczne zapożyczenia z niemieckiego (a także czeskiego) mają polską fleksję; niemniej, nie można tego samego powiedzieć n.p.: o odmianie czasownika być; zdarzają się konstrukcje składniowe typowo niemieckie, w polszczyźnie nieznane, jak widza go na placu stoć (=widzę, jak stoi na placu, niem. ich sehe ihn auf dem Platz stehen)[3]. Jednak odpowiedź na pytanie, czy odmienności takie są na tyle liczne i  poważne, by można postawić tezę o morfo-syntaktyczej odrębności omawianego etnolektu zależy od tego, kto jej udziela: przeciwnicy czy zwolennicy języka śląskiego. Wreszcie, co do semantyki, to w etnolekcie śląskim zdarzają się tzw. fałszywe skojarzenia (np.: synek to nie syn, tylko chłopiec); bywa też, że zakres pola semantycznego polskiego słowa jest w śląskim inny niż w polszczyźnie. Czy jest to zjawisko jedynie marginalne? – tak, zdaniem jednych ekspertów; nie – według innych. Dodatkowym argumentem, który bynajmniej sporu nie rozstrzyga, jest problem kodyfikacji śląskiej mowy, czyli systematycznego zapisu reguł ortograficznych, fonologicznych, morfo-syntaktycznych czy semantycznych. „Brak wam kodyfikacji”, mówią przeciwnicy nadania śląskiemu statusu języka. „Nie potrzebujemy kodyfikacji, być status taki uzyskać” brzmi stanowisko drugiej strony.
Czy w świetle powyższego sprawa jest nie do rozstrzygnięcia? Bynajmniej. Moim zdaniem jest to problem jak najbardziej do rozwiązania, choć przesłanki, na których powinno oprzeć się decyzję i działanie w tej sprawie wykraczają poza przytoczone wyżej kryteria językoznawcze. Myślę, iż śląski powinien zostać uznany za język z dwóch ważnych powodów, z których oba sprowadzają się do tytułowego stwierdzenia, iż język nas zaszczyca – w podwójnym tego ostatniego słowa znaczeniu (stąd i o dwóch powodach mowa). Po pierwsze, o czym już wielokrotnie pisałam, język jest istotnym elementem tożsamości każdego z nas. To, jak mówimy współtworzy nasz wizerunek, czyli między innymi wpływa na sposób w jaki postrzegają nas inni. Chcemy by szanowano nasze JA, w tym i język, którym mówimy, a który jest tego JA nieodłącznym elementem. W związku z tym trudno się dziwić, iż potrzeba podniesienia statusu mowy regionalnej przez uznanie jej za język pojawia się częściej i silniej w krajach o wysokim poziomie standardu języka narodowego (jak Polska), gdzie posługiwanie się  gwarą jest często postrzegane jako pewnego rodzaju stygmat, świadczący o niskim statusie społecznym użytkownika. W przypadku Ślązaków dodatkowym argumentem za dowartościowaniem regionalnej tożsamości przez podniesienie regionalnego etnolektu do rangi języka powinien być fakt, że wielu autochtonów, wśród których pomieszkuję, ma poczucie krzywdy wynikające z przekonania, iż byli i są w Polsce pariasami; poczucie krzywdy, na które absolutnie nie zasługują. Dlatego, jeśli moje państwo władne jest ustawowo zadecydować o tym, by Ślązaków ich język zaszczycał, to tak właśnie powinno się stać. Zwłaszcza, że na skutek takiego posunięcia nikomu innemu zaszczytu nie ubędzie, a wszyscy możemy zyskać, bo różnorodność jest wartością. Po drugie i ze wspominaną różnorodnością w związku: język, zwłaszcza regionalny czyli niszowy powinien być wartością szczególną, bo kruchą, zagrożoną – jak rzadki gatunek – wyginięciem wraz ze śmiercią pokolenia, które, chyba jako ostatnie, mówi nim w sposób naturalny. Nie jest to groźba bezpodstawna: naukowcy oceniają, że spośród 7000 języków, którymi obecnie mówi świat połowa zniknie przed rokiem 2100. Dlatego cieszmy się takim językiem jak śląski, dopóki nas zaszczyca (swoją obecnością wśród nas), spieszmy się go kochać (jak ludzi, którzy …) i chronić. A najlepszą ochroną wydaje się podniesienie jego statusu, bo wiąże się z tym i wspomniany wyżej prestiż i pieniądze na upowszechnienie, badania i archiwizację.


[1] Od dwudziestu dwóch lat, ale cóż to jest wobec wieczności; czy raczej wobec wiecznie żywej tęsknoty (mojej) za rodzinnym Wrocławiem.
[2] Statusem języka regionalnego cieszy się w Polsce obecnie jedynie język kaszubski; zostało to zapisane w ustawie z 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym.
[3] Przykład za polską Wikipedią.