sobota, 5 listopada 2011

Czym język zasłużył sobie na fiszki?


Fiszki to jedna z bardziej znanych pomocy do nauki języka obcego[1] na różnych poziomach zaawansowania, bo te małe kartoniki mogą zawierać wszystko: od podstawowych słówek (awers) i ich polskich odpowiedników (rewers), poprzez słówko (a) plus kontekst (r), aż słów (a) i ich do bardzo rzadkich idiomów czy kolokacji (r). Poziom komplikacji nauki w oparciu fiszki jest odwrotnie proporcjonalny do liczby możliwości, czyli prawie żaden: bierzemy do rąk zestaw kartoników, patrzymy na awers, zastanawiamy się, co kryje rewers, odpowiadamy sobie, a następnie sprawdzamy się sami, odwracając kartonik. Wykorzystana fiszka ląduje na spodzie talii, my bierzemy następną i tak – ad finem – do wyczerpania fiszek albo czasu i/lub cierpliwości uczącego się.
O popularności fiszek świadczy ich ogromna podaż – bo ta, bez popytu, zazwyczaj nie istnieje – oraz fakt, iż dawno już przekroczyły one granicę jednej dziedziny. Dziś z fiszek można uczyć się wszystkiego i na każdą okazję: sama poradziłam synom, by samodzielnie wykonane fiszki wykorzystali w przygotowaniu do sprawdzianu ze stolic świata; mieliśmy też w swoim czasie (kupne) fiszki przygotowujące do egzaminu gimnazjalnego. Przykładów zastosowania fiszek jest z pewnością więcej, a przy okazji każdego z tu wymienionych i niewymienionych pojawić się może pierwsza wątpliwość dotycząca pedagogicznej sensowności omawianej pomocy naukowej; wątpliwość, której towarzyszy pytanie, czy wszystkiego i zawsze należy uczyć się z fiszek czyli na pamięć. Jako, że odpowiedź brzmi zdecydowanie „nie”, kwestia fiszkomanii w ogóle nie będzie odnoszona do edukacji jako takiej. Zostanie zawężona do obszaru, w którym oryginalnie fiszki zaistniały: do problemu pamięciowej nauki języka obcego.
W rozważaniach na powyższy temat należałoby wyjść od stwierdzenia, że nauka języka obcego różni się od nabywania języka ojczystego pod wieloma względami (z powodu ograniczeń formalnych, nie zostaną tu one szczegółowo omówione). Jednym z nich jest rola świadomego zapamiętywania i wiążąca się z nią ogromna praca pamięciowa, jaką należy wykonać, by język obcy opanować; praca, podkreślmy, zupełnie niepotrzebna w przypadku języka ojczystego, który nabywamy w sposób naturalny, bez wysiłku (może poza nauką słów i struktur rzadkich, pochodzących spoza rejestru używanego przez nas na co dzień). Mozolne zapamiętywanie, które jest nieodłącznym elementem nauki języka obcego, odnosi się nie tylko i nie przede wszystkim samych słówek, ale – co ważne dla szybkiego uzyskania płynności w mówieniu (oraz, o czym czasem nie pamiętamy, w słuchaniu) – dotyczy całych gotowych wyrażeń: najpopularniejszych idiomów, kolokacji, a nawet całych zdań.  W efekcie im lepsza pamięć – lub im skuteczniejsze tej pamięci wspomaganie (vide: fiszki) – tym lepszy efekt nauki.
Jednak  kucie na pamięć, również w przypadku języka, ma swoje wady, które – moim zdaniem – przewyższają zalety szybkiego sukcesu edukacyjnego, który gwarantują fiszki i inne techniki szybkiego zapamiętywania. Przede wszystkim, nasz słownik wewnętrzny – który kompilujemy dla każdego nabywanego języka, i ojczystego, i obcego – nie jest zbiorem czy inwentarzem przypadkowych haseł, ale systemem opartym na różnorodnych haseł tych połączeniach. Dzieje się tak dlatego, że systemem właśnie, a nie inwentarzem, jest język jako taki (pisałam o tym w eseju o matematyczności języka). W takiej sytuacji uczenie się fiszkowe (=pamięciowe), które prowadzi do tak ważnej dla dobrej znajomości języka automatyzacji jego zasobów, jednocześnie blokuje refleksję nad przyswajanym systemem[2], ponieważ uniemożliwia spojrzenie poza pamięciowe gotowce i dostrzeżenie ich systematyczności o małym (wzorce) i dużym (reguły) zasięgu.                                         
Dlaczego taka refleksja jest konieczna? Po pierwsze, bez dostępu do systemu, który mogą zablokować nam fiszki, trudno mówić o uczeniu się języka ze zrozumieniem. Jak groteskowe może być przetwarzanie form bez głębszej analizy niesionych przez nie znaczeń, widać w przypadkach, kiedy ktoś używa zapamiętanych (a nie w pełni zrozumiałych dla siebie) klisz, zapewne po to, by zrobić na kimś wrażenie i/ lub zostać uznanym za przedstawiciela jakiejś (atrakcyjnej) grupy społecznej. Najpowszechniejsza egzemplifikacja takiej sytuacji to oczywiście wypowiedzi niektórych polityków. Innym przykładem, jakim bełkotem owocują składanki zasłyszanych i powtarzanych bezrefleksyjnie językowych prefabrykatów, zwłaszcza pochodzących z obszarów, które ewidentnie znajdują się poza zasięgiem poznawczym autorów wypowiedzi, są cytaty z pseudonaukowych prac zebrane w znanej książce Alana Sokala i Jeana Bricmonta Modne bzdury (przy okazji polecam; a sprawdzić się w pisaniu automatycznym takich tekstów można TUTAJ)[3].  Innymi słowy, biegłość formalna jest niczym, jeśli nie idzie za nią zrozumienie, a fiszki rozumieniu nie służą.
Po wtóre – i dla mnie ważniejsze – jeśli przyjmiemy, że język jest zachwycający przede wszystkim dlatego, iż otwiera pole do kreatywności (o czym wielokrotnie była mowa wcześniej), to musimy przyjąć do wiadomości, że jest możliwa ona tylko pod warunkiem dostrzeżenia systemu w użyciu językowym, wyabstrahowaniu wzorca i zastosowaniu go w nowym / nowatorskim zwrocie. A jeśli ta możliwość właśnie o pięknie języka stanowi, to – uzupełniając Norwida – nie po to jest światło (języka jako systemu), by pod korcem (fiszek) stało. 


[1] Fiszki mogą służyć do nauki każdego przedmiotu, nie tylko języków. Sama w swoim czasie rekomendowałam je dzieciom do nauki stoli świata).
[2] O tym, że automatyzacja pewnych działań blokuje świadomy do tych działań dostęp i działań tych analizę wiedzą wszyscy, którzy, już jako doświadczeni kierowcy, próbowali wyjaśnić nowicjuszowi, co akurat robią, w jakiej kolejności i dlaczego tak.
[3] Takie przetwarzanie może być również dowodem na – pourazowy zazwyczaj – defekt mózgu zwany afazją Wernickego.

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zuzia Morawska6 grudnia 2018 11:42

    W moim przypadku fiszki https://www.jezykiobce.pl/35-wloski/s-1/chce_korzystac_z-fiszki/categories-wloski do nauki języka włoskiego okazały się bardzo przydatne. Nawet nie spodziewałam się, że tak szybko można nauczyć się języków obcych i słówek przy użyciu fiszek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z fiszek czasami korzystam w szczególności gdy uczę się języka włoskiego. Jednak najlepsze efekty widzę gdy korzystam z elektronicznych książek https://www.jezykiobce.pl/35-wloski/s-1/chce_korzystac_z-e_book/categories-wloski gdyż w tym przypadku czuję i wiem, że moja wiedza jest zdecydowanie na wyższym poziomie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fiszki są jednym ze sprawdzonych sposobów na naukę języka obcego. Bardziej stosuje się je jako utrwalenie nauki języka obcego, ale ja nie neguję ich działania. Pamiętam jak chodziłem do szkoły językowej https://lincoln.edu.pl lecz wtedy jeszcze fiszki nie były modne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogólnie korzystanie z fiszek jako dodatkowego źródła nauki języka angielskiego jest moim zdaniem fajnym rozwiązaniem. ja także mogę każdemu nauczycielowi polecić korzystanie ze sprawdzonych szkoleń https://universe.earlystage.pl/szkolenia/all które jak dla mnie sprawdzają się idealnie.

    OdpowiedzUsuń