poniedziałek, 13 grudnia 2010

Bezblendnie? Niemożliwe!

Była już o tym mowa, ale przypomnę na użytek niniejszej refleksji: blending, czy polska kontaminacja – jako proces słowotwórczy, w jego formalnej warstwie – polega na tworzeniu nowych słów na drodze połączenia dwóch lub więcej fragmentów słów składowych. Fragmentaryczność i wybiórczość jako cechy definiujące blendu/kontaminacji odróżniają go/ją od zrostów, zestawień czy złożeń, w których biorą udział całe słowa i (w ostatnim przypadku) dodatkowe elementy łączące: wrostki (infiksy).
W wyniku kontaminacji, wybrane fragmenty słów łączą się na kilka różnych sposobów: fragment jednego słowa i całe słowo drugie (lub na odwrót): żelbeton [żelazo+beton] czy bankozaur [bank + dinozaur]; początki obu słów: gensek [generalny + sekretarz]; początek jednego słowa i koniec drugiego: motel [motor + hotel][1]; czy wreszcie jedno słowo zagnieżdża się w drugim słowie: zajedwabiste [zaje*iste + jedwab]. Ostatnie dwa połączenia, na tzw. zakładkę, wydają się najciekawsze, ponieważ zazwyczaj części słów łączą się ze sobą elementem podobnym fonologicznie, przez co sam proces zahaczania się jednej formy o drugą jest miły dla ucha, a przez to potencjalnie zachwycający.
Kontaminacje nie są – lub raczej do niedawna nie były – szczególnie liczne w języku polskim. Kiedyś najpopularniejsze w literaturze (Białoszewski, Lem) lub w zapożyczonej ze wschodu partyjnej nowomowie[2] (cytowany wyżej gensek, kołchoz czy politruk), teraz wydają się zdobywać popularność pod wpływem angielszczyzny, gdzie blending jako konstrukcja słowotwórcza jest niezwykle produktywny. Współczesne polskie blendy występują zwłaszcza w reklamie, nagłówku prasowym czy słowniku młodzieżowym. Poniżej przytaczam kilka przykładów – tych dawnych, literackich i tych współczesnych – ze szczególnym uwzględnieniem kontaminacji tworzonych na zakładkę, żeby pozwolić czytelnikowi zachwycić się ich formalną atrakcyjnością: 

Blendy u Mirona Białoszewskiego (na przykładzie zbioru Moja świadomość tańczy):
·         M'ironia [Miron + ironia] (tytuł podzbioru)
·         Mironczarnia: „znów jest zeń słów niepotraf, niepewny cozrobień [co robić + przechodzień]”.
·         Namysły i rozmysły: „... kracząca zorza, wronnica [wrona + konnica]”

Blendy u Stanisława Lema:
·         kąputer (cytowany już) = kąpiel + komputer: komputer kąpielowy (Kongres futurologiczny)
·         elektrycerz = elektryczny + rycerz (Trzej elektrycerze)

Blendy na murach:
·         Chorzów, pewnie Ruch, o antagonistach: kompleGKSy [kompleksy + GKS/Gieksa] 

Blendy w prasie:
·         Obameryka – jeden z nagłówków Gazety Wyborczej po zwycięstwie Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w USA

Blendy ze słownika najmłodszej polszczyzny (wybór jedynie, z bólem serca):
·         kabsztyl = kabanos (brzydka dziewczyna) + babsztyl : razem kabanos do kwadratu
·         siarkofrut=siarka + bobofrut: tanie wino owocowe
·         zgredny=zgred + wredny: wredny zgred
·         bańkopisarz = bajkopisarz + bańka (jedynka): ten, kto pisze prace na bańki
·         zajedwabiste = zaje*iste + jedwab: bardzo, bardzo fajne
·         jebitny = zaje*isty + wybitny:  naprawdę wybitny
·         delikutas = delikatny + ku**s: ktoś, kto łatwo obraża się

Opisanym wyżej zabiegom formalnym towarzyszą różne zjawiska poznawcze. Mowa tu oczywiście o amalgamacji znaczeń, która charakteryzuje się interakcją łączonych pojęć prowadzącą do subtelnego odciskania się znamion jednego znaczenia w drugim. Jako, że proces ten został opisany w poprzednim odcinku (Cherchez la femme), nie będę tych rozważań powtarzać; dodam tylko jedno spostrzeżenie, które stosuje się w szczególny sposób do procesów poznawczych towarzyszących kontaminacji w związku z jej tendencją do łączenia form „na zakładkę”. Nasz umysł, przetwarzając takie dwa słowa w jednym słowie, rozhuśtuje się poznawczo i doprowadza do stanu, który można określić jako swoiste limbo czy sferę odczuć liminalnych: semantyczne wszędzie i nigdzie. Podobne wrażenia umysłowe – co zauważył William Mitchell w swojej książce Picture Theory[3] – towarzyszą przetwarzaniu iluzji optycznych typu dwa-w-jednym, których najbardziej znany przykład przedstawiam obok. Kiedy już odkryjemy oba aspekty obrazu, nasze oko widzi to starą to młodą kobietę, przeskakując od jednej do drugiej coraz szybciej, aż do momentu wspomnianego limbo, kiedy widzi się obie kobiety na raz w jednym szczególnym hybrydowym obrazie. Doznanie niepowtarzalne, tak jak niepowtarzalne i zachwycające są kontaminacje, zwłaszcza te udane fonologicznie, w których element współbrzmiący jest punktem zaczepienia dla poznawczej huśtawki.   



[1] Podobnymi blendami są dość stare polskie biurwa [biuro + k***a]  i smutas [smutny + k***s].
[2] Przykłady tego typu znajdzie też czytelnik w Roku 1984 George’a Orwella.
[3] Mitchell, W. J. T. 1994. Picture Theory: Essays on Verbal and Visual Representation. Chicago: University of Chicago Press.

1 komentarz:

  1. Obejrzałem tekst dopiero dzisiaj: zajefajny i zajemądry.
    Pozdro i wyrazy podziwu!

    OdpowiedzUsuń