środa, 8 grudnia 2010

Cherchez la femme

Zaczęło się od tego, że poszło o babę. Problem stary jak świat, lub przynajmniej jak Józef Fouché czy Aleksander Dumas ojciec: Cherchez la femme  jako przyczyny sprawy zawikłanej; lub przyczyny kłopotów, na przykład rozbieżności zdań przy rodzinnym stole.
Baba to określenie pejoratywne – powiedział.
– Przeważnie – zgodziłam się.
– Zawsze – odparował. – Nie widzę w tym słowie cienia znaczenia pozytywnego. I zacytował podstawową definicję wg Słownika Języka Polskiego PWN:

baba. 1 pot. «rubasznie albo z niechęcią o kobiecie»

Czy miał rację? Oczywiście nie, bo gdyby miał, nie byłoby o czym pisać. Ale na szczęście nie miał i będzie to pretekst do zachwytu nad językiem i amalgamatami znaczeń. Na przykładzie baby, a więc zaiste cherchez la femme.
Poszukiwania rozpocznę od wyjaśnienia pojęć amalgamat znaczeniowy i blending. Zanim zastosowano je w językoznawstwie, były dobrze znane w chemii (hutnictwo, stomatologia – amalgamat) i w gastronomii (przetwarzanie żywności – blending). Do tych znaczeń właśnie zamierzam odwołać się tutaj. Przygotowanie amalgamatu w gabinecie dentystycznym czy przygotowanie stopu metali polega na połączeniu pewnej liczby składników w jednolitą masę. Przetwarzanie żywności w kuchni za pomocą urządzenia o nazwie blender to mechaniczne rozbicie i całkowite wymieszanie – z ogromną prędkością w specjalnym pojemniku – różnych produktów spożywczych. Cechą wspólną amalgamacji i blendingu jest ich rezultat: pochodna użytych składników, czyli stara jakość pod względem treści; jednocześnie nowa jakość pod względem konsystencji, z której użytych składowych wyodrębnić się nie da. Czyli – jakość nowa.
Jak wszystko to ma się do znaczeń słów? Do znaczeń słownikowych – jak to cytowane za Słownikiem Języka Polskiego powyżej – nijak. Jednak amalgamat czy blend pojęciowy stosuje się jak najbardziej do definicji znaczeń, które przechowują nie słowniki w tradycyjnym rozumieniu, ale nasze słowniki wewnętrzne (ang. mental lexicon). Zgromadzone tam znaczenia słów mają charakter encyklopedyczny bardziej niż słownikowy, jak zauważył kognitywista Ronald Langacker w swoim chyba najbardziej znanym i najszerzej cytowanym dziele[1]. Takie encyklopedyczne znaczenie słowa to zlepek – czy raczej amalgamat lub blend – różnych odcieni jego znaczeń wynikających z naszych doświadczeń: doświadczeń uniwersalnych; doświadczeń lokalnych, czyli takich, które dzielimy z przedstawicielami tego samego kręgu kulturowego; i doświadczeń osobistych. Wszystkie te doświadczenia łączą się – choć raczej nie sumują się ze sobą – zacierając granice, i efekt końcowy w postaci znaczenia słowa jest już nieanalizowalny, jak gotowy preparat w gabinecie dentystycznym czy dokładnie wymieszana zawartość blendera.
Doświadczenia, o których mowa wyżej to również bezpośrednie doświadczenia językowe, którym to określeniem nazywam obcowanie z konkretną formą, na przykład słowem, w niezliczonych ko(n)tekstach. I tu czas na powrót do tej, która dała impuls do niniejszych rozważań. Baba jako taka przyjemnym określeniem nie jest. Jej podstawowym znaczeniem jest słownikowe, cytowane wcześniej. Nieatrakcyjność baby potwierdzają takie wyrażenia jak Baba z wozu, koniom lżej (baba jest problemem), Jedna baba drugiej babie (baba jest plotkarą), stara baba (baba nie wpisuje się we współczesny ideał piękna oparty na kulcie młodego ciała). Niemniej, razem z tymi wszystkimi doświadczeniami, w naszym językowym blenderze mieszają się też określenia typu dzielna baba (baba sobie radzi), moja baba, którym to mianem określają – czule – swoje żony n.p.: Ślązacy (baba to ktoś najbliższy sercu; tę definicję, choć nie na pierwszym miejscu, słownik podaje!) czy wreszcie cytat ze starej piosenki „baby, ach te baby, człek by je łyżkami jadł” (baba jest atrakcyjna, w każdym razie apetyczna). Tych pierwszych, negatywnych kontekstów jest zdecydowanie więcej, więc i baba jest zdecydowanie pejoratywnym określeniem. Niemniej, semantyka tego słowa jest także w pewnym stopniu określona także przez te rzadsze smaki znaczenia. A smaki te są istotne, co wie każdy, komu zdarzyło się przypadkiem wrzucić kawałek (malutki) cebuli do blendera z koktailem truskawkowym.
Amalgamat znaczeniowy jest oczywiście pojęciem szerszym niż semantyczny posmak cebuli w koktailu. Stosuje się je w kognitywnej teorii metafory czy w innowacjach morfologicznych (ang. blend; pol. kontaminacja). W każdym z tych przypadków zjawisko zwane blending jest zachwycające przez to, że elementy znaczenia łączą się na jego drodze przez nakładanie, a nie przez dodawanie. Aby to objaśnić, posłużę się przykładami ze sfery doznań wizualnych, uniwersalnych, przez co powszechnie zrozumiałych: efektem nałożenia soczewki na obrazek będzie zniekształcony obrazek, a nie [soczewka + obrazek]; po nałożeniu czerwonego filtra na zdjęcie żółtego ptaka otrzymamy pomarańczowego ptaka, a nie [żółtego ptaka + czerwony filtr]. A przez połączenie pejoratywnie utrwalonego słowa baba z przymiotnikiem dzielna (i przez wszystkie inne cytowane wyżej połączenia), nakładamy brzydkiemu semantycznie określeniu słaby pozytywny filtr, który już na zawsze pozostaje częścią semantyki tego słowa; zostawiamy w babie nikłe, ale wyczuwalne ślady dzielności, czułości czy apetyczności, zatruwając[2] pozytywnie (oksymoron!), to ostentacyjnie negatywne pojęcie.


[1] Mowa o Foundations of Cognitive Grammar, wydanej po raz pierwszy w 1987 roku.
[2] Stąd funkcjonujący obok amalgamatu czy blendu polski termin kontaminacja  (stosowany chyba wyłącznie w odniesieniu do blendów formalnych – szkoda) wydaje się bardzo trafny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz