niedziela, 20 marca 2011

W połowie puste


puste

puste

puste

Miejsce na refleksję

puste




puste

puste
Dzisiejszy wpis – jak pokazuje jego tytuł i rozwiązanie formalne w pierwszej części – inspirowany jest najnowszą powieścią Łukasza Gorczycy i Łukasza Rondudy. W połowie puste[1], fabularyzowany życiorys awangardowego artysty Oskara Dawickiego, jest powieścią, której duża część (pierwsze 130 stron) składa się z zupełnie czystych kartek. Zabieg ten zastosowali autorzy, jak sądzę, z kilku powodów: by skłonić odbiorców do refleksji nad życiem i twórczością Dawickiego i do współtworzenia powieści poprzez wypełnienie pustych stron według uznania; a także jako pewną grę formalną, do której znajdujemy liczne nawiązania w tekście powieści. Nie zamierzam jednak angażować się w opowieść o wspomnianej książce, poprzestanę na zachęcie do jej lektury. Moim prawdziwym celem jest wykorzystanie ciekawych rozwiązań formalnych w niej zastosowanych jako punktu wyjścia do refleksji na rolą pustki/ciszy w komunikacji językowej.
Rolę ciszy w języku możemy rozumieć w tym sensie, że to, co rzeczywiście wyrażamy werbalnie jest często tylko namiastką tego, co mówimy faktycznie: między wierszami, czy za pomocą różnych środków stylistycznych lub zabiegów retorycznych. O tym, że język jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej, widomym znakiem niewidocznych przestrzeni mentalnych, które logos otwiera w umyśle mówiącego/słuchającego, pisałam już wcześniej. W efekcie w połowie pusty jest każdy tekst (z wyjątkiem może tekstów czysto użytkowych), w połowie, którą każdy z nas dopisuje sam (jak uważał Ingarden, o czym była mowa w jednym z wcześniejszych wpisów). Takie samodzielne wypełnianie niezapisanych stron treścią można rozumieć jako działanie w pełni osobiste, indywidualne; można też – i zamierzam to zrobić w niniejszym wpisie – na ciszę/pustkę w języku spojrzeć z perspektywy intersubiektywnej: przez pryzmat udanej rozmowy miedzy dwoma lub więcej osobami. Architektura takiego dyskursu zasadza się właśnie na tym, co częściowo puste; na tym, że każdy z uczestników rozmowy w lot wypełnia treścią ciszę, jaką daje mu do dyspozycji współrozmówca. Widać to najlepiej w wymianach dialogowych między osobami, które są sobie szczególnie bliskie: osoby takie umieją, zgodnie z intencjami współrozmówcy, wypełnić przestrzenie mentalne, które ten – za pomocą języka – przed nimi otwiera; takie osoby snują nić rozmowy do tego stopnia wspólnie z interlokutorem, że kończą jego wypowiedzi, jakby czytały sobie nawzajem w myślach.
O takim czytaniu w myślach (mind reading) – nazywając je także inteligencją kulturową – pisze Tomasello, twierdząc, że jest to cecha wyróżniająca naszego gatunku. Rzeczona umiejętność odgadywania intencji – w tym intencji językowych – osób, z którymi przebywamy na co dzień, daje nam możliwość uczenia się w pewien szczególny sposób: imitując czynność razem z intencją, która tej czynności towarzyszy. Uczymy się zatem form językowych razem z różnymi znaczeniami, jakie tym formom w różnych przypadkach użycia przypisują inni. Dzięki temu, kiedy zdarzy nam się wejść w dialog z innym człowiekiem (który dorastał w podobnym - szeroko pojętym - środowisku), dopełniamy bez trudu tę połowę, którą współrozmówca zostawia dla nas pustą.
Ta ostatnia uwaga prowadzi do refleksji ogólniejszej – nad tym, czym jest i jaką funkcję pełni język ludzki. Najczęściej podawana definicja mówi, że język to środek komunikacji. Jean Aitchison w swoich Ziarnach mowy zauważa, że język, w znacznie większym stopniu niż informowaniu, służy budowaniu więzi międzyludzkich: nasze rozmowy często są o niczym specjalnym („Co słychać?”), a ich zadaniem jest oliwienie społecznych trybów[2]. Taka językowa socjalizacja ma wiele aspektów. Jednym z nich, jak sądzę, jest rzeczona półpełność naszych komunikatów językowych, pustka, którą zostawiamy do wypełnienia drugiemu człowiekowi. I na podstawie wrażenia, na ile trafnie ten drugi nasze puste w połowie wypełnia – językowo i pojęciowo – poznajemy bratnie dusze[3].


[1] W połowie puste, Łukasz Gorczyca, Łukasz Ronduda, Lampa i Iskra Boża 2011, oprawa miękka, połowa stron pusta, cena: 31,5zł (źródło: http://muzeumproqm.blogspot.com/2011/02/w-poowie-puste.html)
[2] Aitchison porównuje ludzkie rozmowy do wzajemnego iskania się w stadach małp. Por.: Jean Aitchison, Ziarna mowy Początki i rozwój języka. Warszawa: Biblioteka Myśli Współczesnej, 2002.
[3] Dedykuję tym wszystkim, którzy dopełniają – na różne sposoby – moje w połowie puste: Jackowi, Pawłowi, Rafałowi, Elżuni, Jackowi, Gosi, Przemkowi, Tomkowi, Bożenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz