Pozycja, której chcę poświęcić dzisiejszy wpis ukazała się w kwietniu tego roku, więc trudno uznać, że temat jest pierwszej aktualności. Niemniej, zagadnienie jest na tyle interesujące, że zdecydowałam się odkurzyć kwestię odłożoną ad acta z powodu urlopu. Słownik polszczyzny rzeczywistej[1] – bo to o nim mowa – jest dziełem zbiorowym[2], które wyszło spod pióra janKomunikanta czyli Michaela Fleischera, Michała Grecha, Piotra Fąki, Moniki Bednorz, Annette Siemes i Mariusza Wszołka. Dziełem poświęconym polskim wulgaryzmom.
Zanim przejdę do omówienia Słownika, muszę wyznać, że – podobnie jak w przypadku smutków polonistów (Czy język nas zasmuca – Kongres Języka Polskiego) – wulgaryzmy budzą we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, jako osoba wychowywana przez matkę polonistkę w dużej kulturze języka (w domu rodzinnym zabronione było nawet eufemistyczne „kurczę”), odruchowo wzdragam się wobec większości przypadków użycia brzydkich słów[3]. Z drugiej strony, jako osoba, którą zachwyca język jako zjawisko, nie mogę wyjść z podziwu nad polszczyzną „rzeczywistą”: nad różnorodnością jej znaczeń i plastycznością poszczególnych słów. I myślę, że wulgaryzm jest jedną z lepszych wizytówek języka jako systemu, jego potęgi i urody. Widać to doskonale w Słowniku JanKomunikanta.
–"Kurwa", "chuj", "jebać", "pierdolić", tymi słowami można powiedzieć już wszystko – stwierdza w wywiadzie dla Gazety Wyborczej jeden z autorów dzieła Piotr Fąka. To "wszystko w czterech słowach" wystarczyło na słownik, ponieważ badacze zidentyfikowali kilkaset lub nawet kilka tysięcy znaczeń 4 słów, użytych w różnych konfiguracjach i funkcjach językowych. Wymienione liczby brzmią imponująco. Niemniej, najbardziej zachwycająca jest odpowiedź na pytanie: Jak to możliwe? Jak możliwe jest wygenerowanie setek polisemicznych słów z czterech wulgarnych bezokoliczników? Odpowiedź ta brzmi: morfologia, ze szczególnym uwzględnieniem afiksacji.
Zachwytów nad słowotwórstwem było na łamach tego blogu bez liku. Rozważałam różnego rodzaju innowacje, słowotwórcze kontaminacje i siłę wzorców deklinacyjnych/koniugacyjnych w kodowaniu i odczytywaniu znaczeń. Dziś pora na „p jak przedrostek”, zachwyt, w którym nie jestem osamotniona. W książce Laury Sokol-Klos p.t.: Shortcut to Poland – której autorka, Amerykanka w Polsce, prowadzi nas po drogach i bezdrożach egzotycznych dla siebie języka i kultury – jeden z rozdziałów stanowi apoteozę polskiego przedrostka. „Polszczyzna doczepia przyrostki do wszystkiego, z wyjątkiem może mebli”, pisze Sokol-Klos i zaraz przyznaje, z pokorą i admiracją, że, jeśli mowa o języku „rzeczywistym”, to polski przedrostek sprawia, iż angielskie f***, choć samo elastyczne i z dużym słowotwórczym potencjałem, może polskim wulgaryzmom buty czyścić.
Skąd bierze się potęga przedrostka? Nie bez znaczenia jest fakt, że polskie przedrostki – w-, na-, pod-, za-, od-, do-, i inne – są formalnymi odpowiednikami przyimków i, w związku z tym, dziedziczą ich bogate i różnorodne znaczenia[4]. Dla przykładu, prefiksalne formacje dewerbalne, czyli czasowniki utworzone od form podstawowych za pomocą przedrostków, będą miały dodane (do semantyki podstawy) następujące, od tych przyimków pochodzące, znaczenia (wybór, za Przybylską 2006):
DO- → zbliżenie do x; zakończenie czynności; czynność dodatkową
NA- → działanie na powierzchnię x; ruch w nieokreślonym bliżej kierunku; intensywność czynności; znaczenie ilościowe; napełnienie; nasycenie; ruch do wnętrza
POD(E)- → zbliżenie do lokalizatora x; małą efektywność akcji; działanie pod powierzchnią x; znaczenie: ‘skłonić kogoś do czegoś, podporządkować sobie kogoś, zrobić coś ukradkiem’; ruch do góry
ZA- → zbliżenie do x; znaczenie: ‘zakryć, zapełnić, zasłonić, zatkać czymś’; początek czynności; akcja momentalna; intensywność akcji; znaczenie: ‘zabić, zamordować, zniszczyć’; znaczenie: końcowa faza akcja, skutek
W efekcie, np. wychodząc od jednego tylko słowa pierdolić otrzymamy to, czym zachwyca się Amerykanka w Polsce: zapierdolić = ukraść; podpierdolić = ukraść podstępnie; napierdolić (ziemniaków) = nałożyć czegoś (na talerz) ponad miarę czy napierdolić farmazonów = naopowiadać do znudzenia (ilością farmazonów).
Oczywiście swoją semantykę mają także przyrostki … Ale o nich w zupełnie innym wpisie.
[1] JanKomunikant, Słownik polszczyzny rzeczywistej, Primum Verbum, Łódź 2011
[3] większości – nie wszystkich – ponieważ są ludzie, w których ustach wulgaryzmy brzmią uroczo (uściski dla Tomaszka).
[4] Semantyka polskich przyimków i prefiksów jest dość dobrze zbadana i opisana, między innymi przez Renatę Przybylską w następujących książkach: Polisemia przyimków polskich w świetle semantyki kognitywnej . Kraków: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych "Universitas", 2002. oraz Schematy wyobrażeniowe a semantyka polskich prefiksów czasownikowych do-, od-, prze-, roz-, u. Kraków: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych "Universitas", 2006.
czy użyteczność przedrostków potrzeba było udawadniać na wulgaryzmach?
OdpowiedzUsuńdlaczego?
bo więcej czytelników przyciągnie artykuł?
Gdyby było tak, jak sugeruje Anonimowy komentator, to wulgaryzmom poświęciłabym co drugi wpis na blogu, a nie jeden z kilkudziesięciu.
OdpowiedzUsuńPrawdziwy powód jest taki, że wulgaryzmy są bardzo ciekawym zjawiskiem w języku. Nie jestem w tej opinii osamotniona, o czym świadczą cytowane przeze mnie publikacje.
Myślę, że i Anonimowy komentator mógłby docenić polszczyznę rzeczywistą -- musiałby tylko uwolnić umysł od prostych, stereotypowych założeń wstępnych.