sobota, 21 maja 2011

W sieci wyobraźni: metafora dopełniaczowa

Metafora, niegdyś określana mianem stylistycznego środka wyrazu, dziś – zwłaszcza w świetle kognitywnej teorii języka – uznawana jest za mechanizm pojęciowy, dzięki któremu uzyskujemy wgląd w procesy myślowe człowieka. Innymi słowy, fakt, iż pojęcie X może być nośnikiem treści niezwiązanego z nim pojęcia Y, odczytujemy jako dowód na to, że ludzki umysł odnajduje pewne pierwotne/schematyczne/generyczne podobieństwo między tymi dwoma pojęciami.
Używane przeze mnie słowo pojęcie nie jest do końca trafne: kognitywna teoria metafory mówi o domenie semantycznej, czyli całym spektrum powiązanych pojęć. Pierwsza z tych domen, domena-nośnik nazywana jest domeną źródłową (source domain), bo to od niej zaczyna się poznawcza wędrówka do domeny drugiej, docelowej (target domain). Dla przykładu, w stwierdzeniu Dobra znajomość języka jest kluczem do sukcesu, słowo klucz (źródło) aktywuje właściwą dla niego domenę pomieszczeń/obszarów zamkniętych, z drzwiami/bramą/furtką otwierana przy pomocy klucza. Domena ta jest naszym punktem startowym do odczytania sensu wypowiedzi. Dzięki temu, że nasz umysł przeprowadza – w oparciu o analogię ogólną/generyczną, o której za chwilę – następujące analogie szczegółowe:

drzwi/brama - - - przeszkoda na drodze do realizacji celów
klucz - - - narzędzie do zniwelowania wspomnianej przeszkody
pomieszczenie/teren za drzwiami - - - nieznane/pożądane możliwości
otwarcie - - - udostępnianie
zamknięcie - - - brak dostępu

rozumiemy „język jako klucz do sukcesu” w sposób następujący: dobra znajomość języka jest warunkiem powodzenia życiowego. Jej rola wprawdzie ogranicza się do udostępnienia możliwości niedostępnych osobom języka nieznającym, a sam sukces jest wynikiem wielu innych czynników; niemniej, bez dobrej znajomości języka czynniki te nie miałyby szansy na sukces się złożyć.
Do powyższych rozważań należy koniecznie dodać dwie uwagi. Po pierwsze, wymienione wyżej analogie między domenami źródłową i docelową przeprowadzamy dzięki naszym dość mocno ugruntowanym doświadczeniom rzeczywistości, z których jedno podpowiada nam, że otwarte oznacza dostępne, a zamknięte – niedostępne. Te właśnie analogie ogólne / wyższego rzędu zawierają się przestrzeni generycznej (generic space), która warunkuje analogie szczegółowe między domenami źródłową a docelową. Po drugie, przeprowadzona przeze mnie interpretacja klucza do sukcesu z jednej strony traktuje przeprowadzone przeze mnie analogie szczegółowe wybiórczo, z drugiej natomiast poza nie wykracza. Dzieje się tak, dlatego że ostateczna interpretacja metafory – która zaczyna się w domenie źródłowej i podąża w stronę domeny docelowej szlakiem wytyczonym przez przestrzeń generyczną – realizuje się w czwartym obszarze, który nazywa się przestrzenią tworzenia amalgamatu pojęciowego/blendu (blending space), a w którym zachodzą procesy poznawcze, których opis pominę ponieważ już wielokrotnie była o nich mowa w tym blogu[1]. Wspomnę jeszcze tylko, że autorami zaprezentowanej przeze mnie koncepcji czterech przestrzeni/domen są Fauconnier i Turner[2]; u nich to – oraz w książkach Johnsona czy Lakoffa[3] – zainteresowany Czytelnik może poczytać więcej na temat metafory i jej roli w odsłanianiu naszych procesów myślowych.
Po tym dość długim wstępie, koniecznym do zrozumienia metafory jako takiej, pora na przykład tytułowy, któremu chcę poświęcić uwagę szczególną, bo jest to moim zdaniem przykład szczególnie zachwycający.  Zwana też metaforą in praesentia, metafora dopełniaczowa jest przenośnym/poetyckim połączenie dwóch rzeczowników, których jeden przybiera formę drugiego przypadka:

gałęzi wahadła (Leśmian)
siekiery spojrzeń (Kruszyński)
sieć wyobraźni (nie wiem ... to popularna metafora)[4]


Metafora dopełniaczowa, jako metafora przede wszystkim, jest mechanizmem poznawczym opierającym się na opisanej wcześniej szczegółowo wyprawie intelektualnej z udziałem czterech domen, z jedną różnicą: domeny źródłowa i docelowa są obecne od razu, bo wywołane użytymi w połączeniu rzeczownikami (n.p.: u Leśmiana: drzewo zegar).
                Jeśli tak, powie ktoś, to nie ma specjalnych powodów do zachwytu, gdyż metafora dopełniaczowa skraca i spłyca mechanizmy poznawcze towarzyszące interpretacji wyrażeń przenośnych, jeśli w ogóle przyjemności takiej interpretacji nam nie odbiera, podając od razu i źródło i cel, jak na tacy. Otóż i tak, i nie. Metafora dopełniaczowa wymusza na nas interpretację innego typu: mając rozwiązanie gotowe, nie musimy do niego dochodzić; musimy jednak tak wytyczyć ścieżkę analogii, by doprowadziła nas dokładnie od danego źródła do danego celu.  Nasuwa się tu porównanie (niezbyt może poetyckie) do rozwiązywania zadania matematycznego, do którego odpowiedź znamy. I nie jest dla mnie wcale ważne, czy takie rozumowanie jest łatwiejsze; interesuje mnie przede wszystkim fakt, że jest to rozumowanie inne. Dzięki niemu mam do czynienia z doznaniem bardzo interesującym: widzę dwa punkty odniesienia nad powierzchnią, przeskakuję poznawczo z jednego na drugi i pozostaje mi to, co lubię: wyobrazić sobie to, co pomiędzy i co niewidoczne.


[2] Mowa o The Way We Think: Conceptual Blending and the Mind’s Hidden Complexities; Por. także Fauconnier, G. i M. Turner. 1994. Conceptual Projection and Middle Spaces. Report 9401. Department of Cognitive Science, University of California, San Diego.  Najnowsze pozycje, na stronie Marka Turnera – TUTAJ
[3] Lakoff, G. 1987. Women, Fire and Dangerous Things. What Categories Reveal About the Mind. Chicago: The University of Chicago Press. oraz Lakoff, G. and M. Johnson. 1980. Metaphors We Live By. Chicago: Chicago University Press.
[4] Więcej metafor dopełniaczowych zebrano: TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz